Próbuję się ogarnąć, choć ogarnianie się to podobno brzydkie słowo warszawskiej nowomowy. Jestem takim leszczem, że nikt nawet nie ma zamiaru ze mną walczyć i robić mi kuku, w zastępstwie zatem sama komplikuję sobie życie. Chyba setny raz już obiecam sobie sumienność i obowiązkowość, ale na piśmie może silniej na mnie to podziała. Więc obiecuję sobie sumienność i obowiązkowość, rozplątanie wszystkich problemów, jakich natworzyłam sobie swoim marazmem. Tym bardziej, że jest wiosna, w wiosnę łatwiej rozpoczynać nowe etapy w swoim życiu. Sylwester powinien być w kwietniu.
Przyznam, że nie bardzo mam siłę pisać. i nie bardzo mam o czym pisać. Czuję, że to trochę nie fair wobec mnie, bo się założyłam, że do 23. urodzin wydam książkę (jak Marta S., tyle że lepszą i mądrzejszą), a nawet nie mam o czym pisać na blogu. Chyba prowadzę dość nudne życie, a mam 21-lat. A dopiero po pięćdziesiątce uczymy się zmyślać, wcześniej jedzie się na swoim talencie do obserwacji swoich nierozgarniętych przyjaciół i włóczeniu się po świecie. Mnie jakoś ostatnio życie średnio inspiruje; praca w kawiarni sprawia mi dużo radości, ale tak się do niej przyzwyczaiłam, że nie potrafię tego zadowolenia przekuć w pisanie. Chodzę na imprezy - jedne gorsze, drugie lepsze, ale jestem z reguły tak znudzona/pijana, że z trudem zauważam cokolwiek. Nawet ostatnio padam ofiarą podrywów- słowo "ofiara" nie jest przypadkowe, bo z czego tu się cieszyć, jak jakiś knur o mętnym wzroku pornofana mówi ci: "fajne cycki". Nie jest to zainteresowanie, którego można by mi pozazdrościć. Słucham dużo muzyki, mam w bibliotece nawet kilka modnych indie tytułów, ale średnio mnie zachwycają. Nie mówiąc już o książkach, bo wszystkie wydają się opowiadać tą samą historię. Linia prosta. Życie bez WOW. Potrzebuję wstrząsu. Jakiejś życiowej tragedii albo sukcesu. Chociaż mimo wszystko wolałabym sukces, bo do tragedii nieuchronnie się zbliżam. Wystarczy jeden film, jedna książka, jedna opowieść. Jeden impuls i będę rozkurwiać.
6 komentarzy:
witam,
nie znam Cię wcale, nie pamiętam jak znalazłem tego bloga, ale piszesz świetnie i ta książka to świetny pomysł... może praca nad nią coś zmieni?
kochałbym ciebie i szanował. pozdr
z impulsem czy bez- zawsze rozkurwiasz.
jeśli w czyjejś wyobraźni już rozkurwiam albo mogę być kochana i szanowana, to znaczy, że jest lepiej niż myślałam. fajnie mieć anonimy, które dodają otuchy, a nie wytykują pryszcz na nosie (swoją drogą mam jeden teraz).
no to do roboty!
mam 21 lat, wyjadam łyżką dżem malinowy ze słoika, czytam Twoje wpisy. i wiesz co? po wieloma mogłabym się podpisać.
Prześlij komentarz