23 maj 2010

rocznica

Jeśli jest 2010, to od dziewięciu lat prowadzę bloga.
wow.
Do tego dzisiaj zdałam sobie sprawę, że parę dni temu przez przypadek wywaliłam plik na którym miałam teksty z dwóch lat. 150 stron w wordzie i setki błędów ortograficznych poszły się jebać. Bez ściągi nie będę pamiętała, jaka byłam.

2002: byłam dzieckiem neostrady, zanim była neostrada. Mam 13 lat, modem, który podkradam co noc mamie spod poduszki i rozkminiam.


znów Jest noc. I to niejasne uczucie przebijające sie przez wszystkie myśli.
Samotnosc.
Temat rzeka.Rzeką jest moje zycie.
Nigdy nie zdawałam sobie chyba tak naprawde sprawy ze samotnosc w moim wieku to rzecz wlasciwie..nienormalna.
Moi rowiesnicy czytaja bravo, sluchaja hip-hopu, bawia sie balansujac na krawedzi dziecinnstwa i chcianej dojrzalosci.
I tymbardziej nie znaja terminu "samotnosc" z autopsji, co najwyzej obil im sie kiedys o uszy , gdy ogladali "rozmowy w toku".
To ciekawe zjawisko. Byc kimś..Czymś innym. Czyms. teraz mysli sie o ludziach tylko w katygorii rzeczy. Dlaczegózby to nie uproscic tego i ich samych okreslac per Rzecz.
Znow wciagnela mnie sieć dygresji.
CZasem nie zdaje sobie sprawy ze odchodze od tematu.
Moj tok myslenia jest jak meandrujaca rzeka...duzy potok z wieloma rozlewiskami, dorzeczami i odplywami. Względnie chaotyczna, ale z ukrytym sensem. 
Skacząc od tematu do tematu.



z czasów emo, 2003. pryszcze,internet,gimnazjum i pierwsze owulacje:


Jak ciemno może być w pokoju rozświetlonym tańczącymi promieniami słońca?Jak brudno może być w pokoju wiecznie wysprzątanym?
Bezgranicznie. Wszystko rozmywa się pod powiekami i widze te najgorsze okruchy życia. Nienawidze chodzić po świecie po omacku, wmawiam sobie, że to sławne przesilenie wiosenne tak działa na moje sampoczucie. Ale to najwyraźniej wina tej zniszczonej osobowości.mojej. Siadłam wczoraj na łóżku i spojrzałam pustym wzrokiem na ściane. Jakby ktoś chlustnął na mnie okrutnie zimną wodą. I wyrzucił wrzystkie ręczniki, dalej nie mogę się pozbierać. Nigdy nie zrozumiem tych huśtawek nastrojów. Jedna z wielu tajemnic natury...

Jestem cieniem. Nie mam siły się wściekać. Zauważyłam kim się stałam.
G l o n e m. Jak zawsze szydziłam z takich ludzi, tak teraz ja sama stałam się nim. Zero empatii, zero współczucia. Codziennie słyszę litannie o problemach i czuje jak to wszystko po mnie s p ł y w a. Niech tak zostanie. Błagam, niech tak zostanie. Żebym nie musiała przejmować się tymi wszystkimi kłopotami i komplikacjami. Nie mam zamiaru marnować na to życia. Ale coś za coś...

Dodam,że w szkole robi się dziwnie. J. pytał się Katarzyny wczoraj, czy mam kogoś. Niedobrze, niedobrze.
A T. ciągle się do mnie uśmiecha. 

2004, o życiu:

jedziesz?pojechałaś

Wpadłam w obsesje. Czuje wibrującą anormalność. Jestem wyczulona na dźwięki, w każdym z nich słyszę muzykę i rację bytu popartą echem. Pierwszy zafascynował mnie dźwiek z prostej, głupawej reklamy telewizyjnej chispów Lay's, dokładniej chodzi o hałas, jaki w niej wydaje maszyna czyszcząca.Być moze to wina skojarzenia jakie mi się od razu nasuneło /ciężka,zaparowana atmosfera "Nieodwracalnego" z Monicą Bellucci/. Nie zwróciłam na to większej uwagi, jednak dźwięków było więcej i więcej: wiartarka zestawiona z odkurzaczem słyszana zza ściany, skwierczący olej po frytkach, zwarcie w żyrandolu, kropla obijająca się o wannę. Matka zaczyna podejrzewać, że coś biorę.Ostatnio przyłapała mnie, jak stałam dziesięć minut i słuchałam bzyczenia wydawanego przez lodówke /coś pięknego. Jakby w środku zamiast żóltego sera było wejście do piekła/ i z nieukrywaną podejrzliwośćią patrzyła mi w źrenice. Może to początek jakiejś obsesji natręctw?CHolera go wie.
Porównywawszy swoje zarobki /o litości!te grosze rzucone na bułke do szkoły nie zasługują na to miano/ z pieniędzmi otrzymywanymi przez swoich znajomych dochodzę do wniosku, że jestem na szarym końcu jeśli chodzi o wielkośc wynagrodzenia. Nigdy szczerze mówiąc nie wymagałam jakichś ogromnych nakładów pieniężnych, życie uczy minimalizmu, ale mam swoje potrzeby. Coś już mnie trafia, naprawdę. Żeby pójść do pieprzonej kafejki internetowej musze głodzić się cztery dni i zbierać pieniądze. To jakaś paranoja. Toteż dzisiaj przeprowadziłam akcję protestacyjną. Zebrałam petycję o zwiększenie dotacji bezpośrednich na rozwój /towarzyski/ mojego państwa totalitarnego. Bez reakcji z góry. Narazie.

Ni chuja nie chce się ustabilizować. W dalszym ciągu targają mną wątpliwości. Jak zwykle niezdecydowana, czuję się dziwnie bedąc z kimś i równie nieodpowiednio będąc sama. Ostatnie kilka tygodni poznaje i oduczam się ludzi, najpierw poddając się emocjom, potem rozsądkowi.Nie chcę nic więcej mówić i pisac. Wstydzę się siebie. 

2006. o sobie:

79

Trąci banałem, ale mam swój hymn. Matka Boska ma Bogurodzicę a ja 79 Świetlików, która towarzyszy mi od piątej klasy. Wtedy właśnie wyjawiłam mojemu internetowemu kochankowi, że nie jestem maturzystką, a pryszczatą i dość nieładną 12latką. Musiał być totalnie zdruzgotany bo wysłał mi tą piosenkę meilem, nie dzwoniąc i nie pisząc już więcej. Ja zaś pochlipywałam nocami, słuchając jej przy otwartym oknie.

Oczywiście, że nie ma miłości.
Nie ma i nigdy nie było
Nawet to, cośmy
robili
w żadnym calu nie zahacza o miłość.

Na początku to była pieśn melancholii, smutku, okrutnej samotności i całego tego gówna, które towarzyszy dziewczętom w podstawówce.. Dopiero później, po paru nieudanych związkach, po kilku łzach i rzyganiu pod drzewem, wszystkim tym, co sprawia, że gimnazjalistka zaczyna dojrzewać, ta piosenka stała się wolnością, stała się suffrage de coeur i miejscem, gdzie trzymam wszystkich, których przestałam kochać. 


2007,jeden z moich ulubionych poranków i ulubionych tekstów:


Nazarejczyk zmartwychwstał brodząc zmęczonymi stopami w śniegu. Z nieba snuło mleczne światło, a ulicami płynęła woda i mieszała się ziemia z umierającym lodem, krawężniki odzyskiwały ostre kształty, miasto pustoszało ku czci jajek i wódki. Tego dnia byłam wyjątkowo wiotka i ospała, moczyłam nieodpowiednie do wzniosłych okoliczności i pogody buty, liczyłam samochody i spoglądałam co jakiś czas na swoje czerwone od zimna dłonie. Znałam domy, które mijałam, tak, było zimno i pusto, w takie dni niewiele się dzieje, nawet koty przestają włóczyć się po podwórzach, w takie dni młodzież podgłaśnia telewizory żeby ukryć się przed nudą w kolorach mtv. A ja szłam bo musiałam iść, czerwone dłonie, dajcie mi papierosa, dajcie mi słońce, dajcie mi spokój i zdrowe włosy. Podniosłam głowę znad swoich paznokci i zobaczyłam mężczyznę, zszarzałego jak kamienice, oszronionego brzydkim zarostem, w poplamionej kurtce. Spodnie miał opuszczone do kostek, a dłonią wykonywał ruchy na cześć samotnej rozkoszy. Jak byłam dzieckiem, rzucaliśmy w takich kamieniami. Krzyczeliśmy pedał chuj do gazu, chociaż nie bardzo wiedzieliśmy, co te słowa znaczą. A teraz spotkaliśmy się, ja i ten posiwiały mężczyzna, w chwale chrześcijańskich świąt. Zorientował się szybko, że na niego patrzę i spojrzał na mnie. Oczekiwałam pożądliwego wzroku, oczu zwyrodnialca, społecznego banity, liczyłam, że będzie się w jego oczach odbijał strach nadopiekuńczych matek i piętno potępienia. A wzrok miał smutny i łagodny, było coś w nim z udręczonego fizjologią zwierzęcia albo przyłapanego na kradzieży konfitur młodzieńca. Był w nim wstyd. 
Stał tak przez chwilę zgarbiony z penisem w dłoni, a ja zdałam sobie sprawę, że nigdy nie widziałam nikogo tak bezbronnego. Choć może to była maska, może tak na prawdę myślał o tym, żeby mnie chwycić za dłoń i rozpiąć kurtkę, oderwać guzik rozporka, może wyobrażał sobie moją bieliznę, może marzył o końcu swojej samotności. 
Dałam mu tyle, na ile mnie było stać. Uśmiechnęłam się. 

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Spodnie miał opuszczone do kostek, a dłonią wykonywał ruchy na cześć samotnej rozkoszy"

świetne!

ada pisze...

ja wolę tak bardziej w klimacie paolo, "Moj tok myslenia jest jak meandrujaca rzeka...duzy potok z wieloma rozlewiskami, dorzeczami i odplywami."

Natalia pisze...

hahahahahahahahahahhah skonałam! chociaż nazaryjczyka już pamiętam

Anonimowy pisze...

widze ze od zawsze mialaś talent do pisania :)

Goszka pisze...

bardzo szeroki i pełen sympatii uśmiech zagościł na mojej twarzy :) przypomniałam sobie moje grafomaństwo z gimnazjum :D
oj, dzięki Ci za przywołanie tych wspomnień.
Podpisuję się pod pierwszym komentarzem :)
pozdr