Warszawą kołyszą burze. Obserwuję je z nowego okna: Śródmieście Południowe i jego obce dla mnie ulice. Bywałam tu raz na rok, a teraz muszę się uczyć topografii na pamięć: plac Zbawiciela, plac Unii, plac na Rozdrożu, plac Politechniki, na początku był chaos, a teraz jest kupa zabawy w poszukiwaniu najbliższego nocnego. Dałam sobie słowo, że to właśnie w tym miejscu -- w mieszkaniu rzuconym gdzieś pomiędzy linię metra i przystanki tramwajowe -- dorosnę. Mam na myśli mi takie dorastanie, w którym chodzi o regularne wstawanie rano, zmywanie po sobie naczyń i kupowanie bułek w piekarni przed śniadaniem. Ja tak strasznie chcę się zorganizować , chcę wziąć wszystko w swoje ręce, skrzętnie notować sobie zadania, a potem z dumą je skreślać jako wykonane. To wszystko mam nadzieję wyjdzie mi w teraz, w scenografii lokalu mieszkalnego na trzecim piętrze.
Mieszkanie ma ciepło swojej właścicielki. Pani Barbara ma posturę rysowaną na kole, obłość płodności i wieku. Na twarzy głównie miękkie policzki, jakby wypełnione puchem a nie zębami, na nich zaś staranny makijaż kryjący się w zmarszczkach mimicznych. Do tego ukryte nieco wąskie usta i starannie ufarbowane włosy. Ubranie typu stateczna Polka w kwiecie wieku, czyli na tyle nijakie, że nie jestem w stanie go sobie przypomnieć.Oto pani Barbara, z charakteru ciepła i dobrotliwa. Dała nam klucze do domu swojego dzieciństwa, w którym dokonał swoich dni jej ojciec i w którym bardzo Pani Barbara chciałaby się zestarzeć, ale dzieci nie pozwalają.
To dzięki niej mieszkanie jest przytulne i zadbane.
Jest w nim do tego słodki kontrast: wyremontowane ściany, kafelki i nierozbujane na zawiasach jeszcze drzwi gryzą się z meblami typu późny gierek, fotelami zapewne starszymi od nas i szafeczkami na wysoki połysk. Podoba mi się to, nie lubię rzeczy tak nowych, że aż sterylnych, idealnie modnych i jak z kolorowych magazynów o lajfstajlu. Podobną zasadą kieruję się kiedy się ubieram, muszę mieć brudne buty albo spraną koszulkę, niemodne spodnie albo brzydki pasek, coś co jest 'nie tak', wtedy czuję, że to ja, a nie jakaś smutna karykatura manekina z witryny Złotych Tarasów. Moje mieszkanie też takie jest: trochę nowe, trochę stare, trochę ładne, trochę brzydkie.
Z okien widzę liceum, roześmiane gęby nieświadomych chujni dorosłości uczniów przetaczają mi się dziesiątkami pod oknem. Palą też papierosy pod moim blokiem, co uważam za sympatyczny folklor dzielni. Trochę mniej sympatyczni są goście klubu REMONT, którzy na pobliskiej stacji benzynowej zaopatrują się nocami w alkohol. Na szczęście sypiam mocnym snem sprawiedliwego, więc ich radosne okrzyki mnie nie wybudzają. Znowu mieszkam blisko stacji straży pożarnej. Po roku na Chłodnej nie straszne mi już nocne syreny. Mam własny pokój, więc mogę słuchać dowolnej muzyki kiedy chcę. A słucham teraz:
Joy Division (bo była powódź, więc nowa fala się nadaje)
Analeny ( bo to teraz)
Mos Defa (bo robię pranie i oglądam ciągle bieliznę)
5 komentarzy:
ej, wyobraz sobie, ze czytam Cie od bardzo dlugiego czasu, ale zdecydowalem sie na komentarz dopiero teraz. dobra, przyznam sie, ze ta Analena mnie sklonila, bo mam do tego zespolu potezny sentyment, wiekszy niz Teksas i Azja razem wziete. fajnie musisz miec w tej Warszawce. w Krakowku nic sie nie dzieje, marazm troche i taka zazdrosc sie troche wdziera.
Uwielbiam Twoje narracje, będę musiał Was kiedyś wziąć na obchód po Waszej okolicy od południowej strony - jako że uwielbiam Puławską :)
czytam Cię od elekubracji, uwielbiam brudną, uliczną wrażliwość Twoich słów, bardzo mi bliską, a jednak trudniejszą dla mnie do wyrażenia. odważyłam się napisać teraz, by pozdrowić z liceum z naprzeciwka, jak mi się wydaje.
przeddorosłość to też chujnia ;)
jak wszyscy to wszyscy : tez czytam od elekubracji i tez sie jaram, ale fragment o wyprowadzce z Chlodnej wywolal male uklucie! - lubilam twojego (?) chlopca w okularach i kota, bo sama "zamykam zyc ie w kosmetyczce" choc po tej samej stronie wisly i kot wespol z chlopcem w jednym mieszkaniu mi sie marzy :) ... ale i tak oczekuje z niecierpliwoscia kolejnej notki!
pozdrawiam rowniez z krakowa. tak, doroslosc jest chujowa!
bez obaw, okularnik i kot ciągle są ze mną, tylko mamy więcej miejsca. Pozbyłam się tylko prusaków i paru kilogramów od pizzy papusiani (45cm za 21zł.hardkor), a tak raczej mi przybywa, niż ubywa. pozdro kraków, miasto mojej niespełnionej najebki i wciąż niekupionych biletów.
Rozumiem sentyment, Analena to mój soundtrack wszystkich moich miłostek, a więc ważna figura w moim życiu.
Prześlij komentarz