13 sty 2014

kolejka

Od jakiegoś czasu mój sklep osiedlowy to kilka tysięcy metrów powierzchni handlowej o wielkomiejskiej nazwie „City Shopping”. City to na pewno -- w końcu w centrum miasta, z shoppingiem jednak nieco gorzej. Wieczorami (w najatrakcyjniejszych godzinach handlowych!) po błyszczących posadzkach przesuwają się jedynie pojedyncze zombie. Do Zary na wyprzedaż, pooglądać przez szybę płaszcze w Deni Cler, kupić schabik w Supersamie. A po prawdziwe zakupy to do Szałasów.

Ładne billboardy i  kosmiczne wnętrze najwidoczniej nie wystarczyły, żeby wypatroszyć mokotowskie portfele, więc od kilku dni na każdym rogu placu Unii Lubelskiej stoją zmarznięte dziewczęta. Czerwononose jak renifery, w puchowych kurtkach i butach na grubej podeszwie, rozdają śliczne ulotki w formie książeczek, które zawierają wszystkie najważniejsze informacje o przecenach i promocjach w galerii. Do książeczek dodany jest kupon na darmową kawę w kawiarni, która znajduje się na pierwszym piętrze centrum handlowego, czyli tam, gdzie już nikt się raczej nie zapuszcza.

Więc gdy poszłam ostatnio kupić warzywka i twarożek, ściskałam w kieszeni czerwony kawałek papieru. Bo może i to niedobra kawa, ale za darmo, a przecież jestem oszczędna i lubię niedopłacać, a jeszcze bardziej dostawać coś za friko. Gdy wjeżdżałam po designerskich ruchomych schodach na poziom minimalistycznej przestrzeni zakupów premium, pod „Costa by Coffeeheaven” zobaczyłam dość osobliwy tłum. W kolejce po papierowy symbol statusu, stało kilkanaście starszych pań i paru młokosów w bluzach RPK. Ci ostatni byli łysi, różnili się od siebie tylko butami (a właściwie stopniem ich zużycia) i zaśmiewali się głupkowato, tak jak mogą tylko gimnazjalne gnojki rzucone w epicentrum hormonalnego huraganu. Wszyscy mieli na twarzach wypieki podniecenia. Stojąc gdzieś na końcu kolejki zastanawiałam się dlaczego. Może rodzice nie pozwalają im pić kawy w domu? A może cieszą się na samą myśl, że będą jak te modne chłopaki z placu Zbawiciela, naraz dorośli i modni? A może piją sobie kawę na mieście często i jara ich tylko ta darmowość i ich własny spryt? W każdym razie wszystkie te rozpalone nastoletnie pryszczate twarzyczki biorą po kubku latte i sypią hojnie kakao i cynamon, aż unosi się nad nimi brązowa chmurka pyłu. 

Swoimi manierami nieco irytują starsze panie, bo jak zużyją wszystkie posypki to one będą musiały pić zwykłą kawę z mleczkiem, a przecież tu chodzi o to, żeby było jakoś niedomowo. One się nie wstydzą jak młokosy, jedna ostro zaznacza kasjerce, że w żadnym papierze to ona nie będzie piła (co to za głupie zwyczaje), tylko porządnie, jak w Wiedniu, w filiżance i na pewno nie będzie mieszać kawki jakimś plastikowym patyczkiem. Drugiej podobają się ciasteczka w witrynie, chociaż są pewne zastrzeżenia do obecności bloku czekoladowego (przecież to można w domu w pół godziny zrobić). A kawałek wczorajszego sernika za 12 złotych to gruba przesada. Jakby ona wiedziała, że tyle ludzie płacą za ciasta, to sama by zaczęła piec i sprzedawać. Obie panie mają w sobie żyłkę handlowca, bo każda trzyma po pięć kuponów. Ja tak wyskoczyłam na szybko w poplamionych dresach, a trzeba było książkę wziąć do poczytania w kolejce. Zaraz wybucha awantura, bo w latte jest tylko pojedyncze espresso i bardzo dużo mleka, bordowy kapelusik unosi się z honorem.  

Dzieje się dużo w kolejce po gratisowe kawy, więc gdy po pół godziny nadchodzi moja kolej, zagajam dziewczynę za barem. Ma blond włosy, menadżerskie prostokątne okulary i naprawdę trudno zgadnąć ile ma lat.
-- Dużo roboty macie przez tę promocję, no ale plus taki, że poznacie dobrze okolicznych mieszkańców.
-- No i co. Nie wezmę przecież za męża faceta, co mi macha przed nosem darmowym kuponem.







ps. Zrobiłam to. Założyłam blogusiowi fanpejdża, chociaż to dziwne - mieć stronę poświęconą samej sobie. To oznacza, że traktuję to na poważnie (w sensie kurwixa) i muszę głębiej zastanowić nad jego formą. Bardzo się wstydzę udostępniać, ale jak stwierdziła moja siostra "skoro masz fanpejdża, musisz trzaskać fanów". 

5 komentarzy:

kurwix pisze...

Ach! I postanowiłam się nieco ogarnąć z blogiem (kolejny zryw huhu), przestałam pisać dla pewnego-serwisu-o-muzyce dla którego pisałam, więc będę miała teraz więcej czasu. I liter. No i wymówek, bo nadchodzi pierwsza od kilku lat sesja w moim życiu.

Elżbieta pisze...

Strasznie tu pusto, więc mimo, że zazwyczaj cicho siedzę i czytam z wypiekami, PISZĘ! Żebyś wiedziała, że nie brakuje takich, których powrót cieszy i czekają na nowe litery!

Małgosia pisze...

Taka miła miniaturka polskiego społeczeństwa w najjaskrawszej odsłonie.

paula pisze...

No i pięknie, w końcu fanpejdż!

Anonimowy pisze...

Fajnie piszesz :)