- Zostałem wychowany tak, by niczego się nie wstydzić-
Jędrek mówi to często. Z reguły dłubie przy tym w nosie. Wierzy bardzo w
szczerość, bo przecież nie ma nic gorszego niż zatajanie.
Jesteśmy prawdą i nie powinniśmy się
ceregielić ani sprzedawać bajeczek. I tak wszyscy bez wyjątku rozpadniemy się w
jednakowo cuchnące mięsne błoto. – tego
nie powiedział jak dotąd. Być może niepotrzebnie sobie roję, że za
Jędrkiem stoi jakaś filozofia.
Gdy go poznałam miał bujny rudy zarost. Szczerze
powiedziawszy, wyglądał jak wielki gorejący
krzak. Filcowata broda i włosy (łonowce
na twarzy, he he- tak o nich mówił) wiły się wokół jego głowy jak bluszcz,
a spod niego wyzierały tylko małe oczka.
Typ faceta, na którego patrzysz i nie jesteś pewien, czy dać mu na obiad w
mlecznym, czy zapytać o wystawę Rothko. Sprane brudne ciuchy mogą być przecież
wyrazem biedy albo duchowego bogactwa, a
najgorszym wypadku- obydwu naraz. Więc
jak sępił ode mnie papierosy, to starałam się być możliwie dyskretna i
współczująca. Gdy prosił o dwa złote, dawałam raczej bez gadania, choć na
szczęście robił to rzadko. Przestałam
być taka łagodna, gdy stojąc obok mnie, paląc mojego papierosa i bawiąc się
monetą, którą przed chwilą mu dałam, Jędrek wypalił do mnie:
- Ale masz wąsy.
Nie mam wąsów, ale poczułam, że to raczej niezbyt dobry
sposób na nawiązanie rozmowy. Jędrek ciągnął jednak dalej:
- Ale śmiesznie, typiara z wąsami- beknął donośnie (cebula),
skiepował papierosa i odszedł.
Obleśny Jędrek. Nie był ani bogaty, ani biedny, za to miał
oko to ułomności. Gdy robiłam siusiu,
podsłuchałam przez drzwi, jak mówił do naszego kolegi (rozmiar buta 38)
- Obyś miał wielkiego chuja, bo ile ty masz wzrostu? Metr sześćdziesiąt?
Niezła beka.
Uważał, że jest zabawny, a punktowanie cudzych wad to przecież
tylko rękawica rzucona cudzej autoironii. Na dowód tego, zaraz po tym jak
powiedział księgowej, że ma krzaczaste brwi, dorzucił
- No co się spinasz, ej.
Jędrek mnie nie dziwił. W swoim życiu poznałam wielu takich, co znajdą każdą dziurkę, plamkę i
krostkę, a było ich znacznie więcej od
tych, co potrafią rzucić ładny komplemencik. Pamiętam
jak w podstawówce, mój kolega usłyszał z ust dziewczyny w której się
cicho podkochiwał, że wygląda jakby mu
ktoś wylał na twarz olej. To był tylko młodzieńczy trądzik, ale dla niego w
tej chwili stał się końcem świata i traumą do końca życia.
Ja staram
się wychodzić z założenia, że doskonale wiemy o naszych niedoskonałościach, ale
każdy z nas ma w sobie coś idealnego, czego nie ogarnia. Tacy jak Jędrek myślą
zupełnie odwrotnie, choć on jest jeszcze cięższym przypadkiem.
Pijemy kawę. Szeptana
narada; kultura korporacji obgadywaniem stoi, ale tu chodzi o życie, śmierć i
zarazki.
- Wiesz co, on ciągle do nas przychodzi. I bierze gazety z
redakcji i idzie z nimi na kibel. I siedzi tam zawsze przynajmniej dwadzieścia
minut. Nie chce wiedzieć co tam robi, ale potem, ciągnąc jeszcze za sobą
kiblowy smrodek, wraca i rzuca te gazety z powrotem na kupkę. Raz dotknęłam
jednej przypadkiem. Była ciepła, fuj. I teraz nikt tego już nie tyka. Więc
Jędrek jako jedyny czyta te wszystkie pisemka. – mówi jedna z nas, uderzając
nerwowo paznokciami o szklankę.
- A mi kiedyś powiedział, że jeśli jebie mu z ust, to
przeprasza, ale nie ogarnia porannego mycia zębów.- druga jest tak wzburzona, że paczka slimów spada
jej na chodnik. – A wcale chujowi nie było głupio.
Fizjologia Jędrka panoszyła się po firmie coraz bardziej. Nikt
nie chodził do toalety, której używał. Gdy wchodził do pokoju, pod biurkami piąstki zaciskały się na sprejach
Brise. Ale nikt mu nie odpyskował, ani nie zwrócił uwagi. Nikt nigdy nie
powiedział mu, że tak nie wolno i nie wybuchł bunt. Byliśmy w grupie, ale to właśnie stanowiło o
naszej słabości. Każdy z nas bał się riposty poniżej pasa; niespodziewanego
pocisku, komentarza typu „Ale masz dzisiaj syfa. Tu, na brodzie”. Jędrek i jego
wydzieliny, w tym ta najobfitsza, czyli jad- sterroryzowały biuro.
Ja wtedy
zastanawiałam się, czy jest zły. Czy chamstwo to grzech? Gdzie w rankingu
krzywd ustawić kogoś, kto obraża ludzi w ramach sposobu bycia?
On wtedy nie myślał nic. Szedł przez życie po wygodnej
ścieżce usypanej z obciętych paznokci, strupów, ropy i cudzych kompleksów.
Wszyscy schodzili z mu drogi.
4 komentarze:
U nas w korpo też mieliśmy takiego gościa, jednakże w tym przypadku dobro ogółu zwyciężyło- dostał coś a'la polecenie służbowe dot. utrzymywania higieny. I nie ma zmiłuj. Może też powinniście?
Tak swoją drogą myślę, że jego postawa to jeden z wymiarów masek, które wszyscy zakładamy w Wielkim Mieście, by jakoś żyć i funkcjonować. Inni uzbrajają się w inteligencję, sarkazm, wiedzę... a on wybrał brud, chamstwo i brak kultury. Przypomniał mi się taki tekst (film lub jakaś książka): "Boimy się to przyznać, ale wszyscy jesteśmy tylko przestraszonymi zwierzątkami". Pewnie w tym sedno. Pozdro!
Też znałam takiego jednego.
Gruby - ze 150 kg, ale sam śmiał się ze wszystkich najbardziej.
A bo koleżanka ubrała białe rajstopy, a bo kumpel ma tak obcisłą koszulkę że mu sutki prześwitują. Codziennie coś znalazł na kogoś. Pewnie po to, aby nikt jemu nie zwrócił uwagi, że jest gruby. Takie ciągłe szukanie ofiary. Bez sensu.
Swietnie napisane!
Ja tylko nie rozumie, ze zadna z komentowanych osob nie jest w stanie pokusic sie o cieta riposte. Tylko kazdy przyjmuje debilne komentarze z jakas taka rezygnacja.
Takiemu to trzeba od razu w dokladnie ten sam sposob odpowiedziec :-)
* o matko, "nie rozumieM" rzezc jasna !!!
Prześlij komentarz