Byłam dziś w pracy i miałam potężnego kaca. Kace zdarzają mi się coraz częściej. Lubię ten stan, cierpię i wyobrażam sobie, że jestem męczennicą. Dzięki tej technice mam wrażenie, że każdy browar prowadzi mnie do świętości.
Grzałam nogi na słońcu i rozmawiałam z P. o alkoholu. P. ma miękkie jak gąbka serce, w które wszystkie ciosy zanurzają się jak w masło. P. lubi też Warszawę nocą i lubi pić za jej zdrowie. Dziś jednak była zaniepokojona:
-- Wiesz, Oluniu, mam wrażenie, że mam coraz mniejszą odporność na alkohol. Ostatnio strasznie szybko się upijam, nawet nie zdążę się pobawić. Coś się złego dzieje.
Zmartwiłam się nie na żarty.
-- Ale jak to, że niby jak szybko się upijasz?
-- No, wystarczy pięć piw i jestem już podpita!
2 komentarze:
no, nie jest lekko.
P. Chciała powiedzieć, że już jest dobrze. Znów po pięciu piwach zachowuje trzeźwość myśli. Może dlatego,że endorfin jej ostatnio nie brakuje. juhu!
Prześlij komentarz