Mógłby powiedzieć:
- Jestem złym człowiekiem.
Ale zamiast tego idzie razem z tym drugim na koniec wagonu. Obaj mają na twarzach szorstki zarost i zmarszczki mimiczne wypełnione szarym brudem. Siadają, zacierają ręce, to stary tramwaj, a jest zima, ostry mróz wdziera się każdą szczeliną. Wszystko jest sztywne, cały świat jest zgrabiały, więc tylko moszczą się w plastikowych krzesłach i zamiast wyznać:
-Jestem złym człowiekiem.
On mówi to trochę inaczej:
- Ten Stasiek, to nie bardzo lubi wypić. Nie jest alkoholowy, nie jest. Ale na dupy to lubi skoczyć. Opowiadał mi ostatnio o leśnym ssaku, co go gdzieś wziął na drodze przy Szczytnie. I się chwali, że mu połknęła i miała ogoloną pizdę. Jakby się było się czym przechwalać, przecież to to nawet nie kobieta. Nie wiadomo czym ona się tam myje, podmywa się tylko z plastikowej butelki, co ja ci będę mówił- wiesz sam najlepiej. No ale ja mu wtedy mówię, że mu pokażę najlepsze kurwy w stolicy i go zabrałem na Chałubińskiego. Brzydką mu dali, a tłustą! Aż oczek nie miała, tylko rzęsy te doklejane sterczały. Jego stara pewnie już ładniejsza. Ale jak majtki zdejmie, to nie spuścisz się? No przecież spuścisz.- Szeleści kurtką. Gdzieś grzebie po kieszeniach, pobrzękują monety, skrzypią odczepiane rzepy. Milknie zupełnie i po chwili wzdycha zadowolony:
- Mnie to się podobają te buteleczki. Weźmiesz sobie taką, schowasz w kurtkę i ściągniesz gula w razie potrzeby.
- A potrzeba zawsze jest. - odpowiada drugi.
- Wiadomo. – Milczą chwilę. Gapią się przez okno. Pooglądaliby się pewnie za dziewczynami, ale wszystkie w tych puchówkach i płaszczach po same pięty, wyglądają jak śpiwory w kozakach. Ten drugi zagaja:
- Ciekawe kto mu tą ścianę będzie burzył. Ja mu burzyć nie będę. Niech sobie sam karierę robi. A to trudna ściana, to się najebie za przeproszeniem, a najebie.
- Niech sobie weźmie frajera z lubelskiego. Lubelszczyzna kurwa, Warszawę buduje. Jak się nie rozejrzysz, wszędzie teraz tylko ople na lubelskich blachach, jego mać. Ostatnio idę sobie (nie), do hotelu. I stoi taki łepek. Młody. Ja wiem, ze dwadzieścia pięć może miał? No i stoi obok samochodu, rejestracja LUB, to podchodzę do gówniarza i pytam się, czy zna może Zacharskiego Janusza (nie). A ten zdziwiony, gapi się na mnie (nie) i mówi, że nie zna. To ja mu odpowiadam, że rejestracje ma takie same jak on, a mi wisi sarę bo nie zapłacił za kilka robót. Ten się już posrał… Wiesz bachor, to go łatwo, jak to się mówi, speniać. Już mi się chce do samochodu chować, to ja go uspokajam (nie), że co włożyć do gęby, to mam, tylko mi trzeba na flaszeczkę dać parę złotych. Bo suszy. On mi, że drobnych nie ma - Śmieje się, bo już w myślach ma ciąg dalszy. Śmieje się pierwszy, bo ma ten przywilej, że wie przed wszystkimi, że to anegdotka nawet niezła. -
- A ja mu mówię (nie), że ja tam o drobne nie proszę, tylko o parę złotych, a papier to przyjmę też, bo ja kurwa parkometr nie jestem, banknotem nie wzgardzę. Ten to się już posrał, wyciąga z kieszeni dziesiątkę i mnie daje frajer. Toż oddam panie, mieszkam tu niedaleko, jak spotkam kolegę, to oddam piątaka. A ten blady kurdupel, tylko się napręża i próbuje grozić palcem, żebym brał te dziesięć złotych i źle o ludziach z Lublina nie gadał więcej. Patrz no, jak sobie gówniarz honor próbuje ratować, że niby szacunek do wsiurstwa swojego kupił za dychę. Ale naciągnąć na kaskę się dał. Potem poszłem z (no), jak mu tam- Kazikiem i literek poooszedł w trymiga. A parę dni później bachora spotykam i już idę do niego, to on tylko okno otwiera w samochodzie i daje mi dwa złote! Już nie chce zwrotu, tylko jeszcze sam oddaje, to jest dopiero frajer. A innym razem, tam przy Puławskiej, podchodzę do paniusi w futrze i też gadam jej, żeby mnie dała dwójkę. A ta kurwa jebana, palce całe w pierścionkach złotych, a mówi, że nie ma. To jej tak tę rękę wykręciłem, że sobie palcówy już nie zrobi, ani pierścionka nie założy. Jeden jej wziąłem, zaniosłem do lombardu tam przy Jerozolimskich, stówkę za to dostałem i znowu tam do dziwek na Chałubińskiego, rozbisurmanić się trochę i pasek popuścić. -
Zamiast tego wszystkiego, mógł powiedzieć
- Jestem złym człowiekiem.
Mógł darować współpasażerom ten monolog. Mógł rzucić jedno zdanie i schować sie w kołnierzu swojej brudnej kurtki.
Ale gdy jesteś zły, z reguły o tym nie wiesz.
- Jestem złym człowiekiem.
Ale zamiast tego idzie razem z tym drugim na koniec wagonu. Obaj mają na twarzach szorstki zarost i zmarszczki mimiczne wypełnione szarym brudem. Siadają, zacierają ręce, to stary tramwaj, a jest zima, ostry mróz wdziera się każdą szczeliną. Wszystko jest sztywne, cały świat jest zgrabiały, więc tylko moszczą się w plastikowych krzesłach i zamiast wyznać:
-Jestem złym człowiekiem.
On mówi to trochę inaczej:
- Ten Stasiek, to nie bardzo lubi wypić. Nie jest alkoholowy, nie jest. Ale na dupy to lubi skoczyć. Opowiadał mi ostatnio o leśnym ssaku, co go gdzieś wziął na drodze przy Szczytnie. I się chwali, że mu połknęła i miała ogoloną pizdę. Jakby się było się czym przechwalać, przecież to to nawet nie kobieta. Nie wiadomo czym ona się tam myje, podmywa się tylko z plastikowej butelki, co ja ci będę mówił- wiesz sam najlepiej. No ale ja mu wtedy mówię, że mu pokażę najlepsze kurwy w stolicy i go zabrałem na Chałubińskiego. Brzydką mu dali, a tłustą! Aż oczek nie miała, tylko rzęsy te doklejane sterczały. Jego stara pewnie już ładniejsza. Ale jak majtki zdejmie, to nie spuścisz się? No przecież spuścisz.- Szeleści kurtką. Gdzieś grzebie po kieszeniach, pobrzękują monety, skrzypią odczepiane rzepy. Milknie zupełnie i po chwili wzdycha zadowolony:
- Mnie to się podobają te buteleczki. Weźmiesz sobie taką, schowasz w kurtkę i ściągniesz gula w razie potrzeby.
- A potrzeba zawsze jest. - odpowiada drugi.
- Wiadomo. – Milczą chwilę. Gapią się przez okno. Pooglądaliby się pewnie za dziewczynami, ale wszystkie w tych puchówkach i płaszczach po same pięty, wyglądają jak śpiwory w kozakach. Ten drugi zagaja:
- Ciekawe kto mu tą ścianę będzie burzył. Ja mu burzyć nie będę. Niech sobie sam karierę robi. A to trudna ściana, to się najebie za przeproszeniem, a najebie.
- Niech sobie weźmie frajera z lubelskiego. Lubelszczyzna kurwa, Warszawę buduje. Jak się nie rozejrzysz, wszędzie teraz tylko ople na lubelskich blachach, jego mać. Ostatnio idę sobie (nie), do hotelu. I stoi taki łepek. Młody. Ja wiem, ze dwadzieścia pięć może miał? No i stoi obok samochodu, rejestracja LUB, to podchodzę do gówniarza i pytam się, czy zna może Zacharskiego Janusza (nie). A ten zdziwiony, gapi się na mnie (nie) i mówi, że nie zna. To ja mu odpowiadam, że rejestracje ma takie same jak on, a mi wisi sarę bo nie zapłacił za kilka robót. Ten się już posrał… Wiesz bachor, to go łatwo, jak to się mówi, speniać. Już mi się chce do samochodu chować, to ja go uspokajam (nie), że co włożyć do gęby, to mam, tylko mi trzeba na flaszeczkę dać parę złotych. Bo suszy. On mi, że drobnych nie ma - Śmieje się, bo już w myślach ma ciąg dalszy. Śmieje się pierwszy, bo ma ten przywilej, że wie przed wszystkimi, że to anegdotka nawet niezła. -
- A ja mu mówię (nie), że ja tam o drobne nie proszę, tylko o parę złotych, a papier to przyjmę też, bo ja kurwa parkometr nie jestem, banknotem nie wzgardzę. Ten to się już posrał, wyciąga z kieszeni dziesiątkę i mnie daje frajer. Toż oddam panie, mieszkam tu niedaleko, jak spotkam kolegę, to oddam piątaka. A ten blady kurdupel, tylko się napręża i próbuje grozić palcem, żebym brał te dziesięć złotych i źle o ludziach z Lublina nie gadał więcej. Patrz no, jak sobie gówniarz honor próbuje ratować, że niby szacunek do wsiurstwa swojego kupił za dychę. Ale naciągnąć na kaskę się dał. Potem poszłem z (no), jak mu tam- Kazikiem i literek poooszedł w trymiga. A parę dni później bachora spotykam i już idę do niego, to on tylko okno otwiera w samochodzie i daje mi dwa złote! Już nie chce zwrotu, tylko jeszcze sam oddaje, to jest dopiero frajer. A innym razem, tam przy Puławskiej, podchodzę do paniusi w futrze i też gadam jej, żeby mnie dała dwójkę. A ta kurwa jebana, palce całe w pierścionkach złotych, a mówi, że nie ma. To jej tak tę rękę wykręciłem, że sobie palcówy już nie zrobi, ani pierścionka nie założy. Jeden jej wziąłem, zaniosłem do lombardu tam przy Jerozolimskich, stówkę za to dostałem i znowu tam do dziwek na Chałubińskiego, rozbisurmanić się trochę i pasek popuścić. -
Zamiast tego wszystkiego, mógł powiedzieć
- Jestem złym człowiekiem.
Mógł darować współpasażerom ten monolog. Mógł rzucić jedno zdanie i schować sie w kołnierzu swojej brudnej kurtki.
Ale gdy jesteś zły, z reguły o tym nie wiesz.
8 komentarzy:
Mam nadzieję, że wiesz, że zajebiście piszesz.
piszesz przezajebiście. jak już wydasz coś, to napisz, bo nawet nie wiem jak się nazywasz
Miażdżysz. Pisz więcej, bo dzięki Tobie to nagle zrobiło się bardzo przyjemnym uczuciem.
Dziewczyno! Dawno nie byłam pod takim wrażeniem, jeśli chodzi o bloga. 2 dni zajęło mi przeczytanie CAŁOŚCI i po prostu mnie nosi, żeby coś nowego się pojawiło. Jesteś genialna. Desperacko błagam o więcej.
napisz książkę. kucharską.
wierny czytelnik
dzięki dzióbki. piąteczka!
ps. gdybym pisała tak, jak gotuję- cóż, miałabym problem ze skończeniem liceum :) (a tak mam problem tylko ze skończeniem studiów lol!)
jak odkryłam Twojego bloga to też go przeczytałam na raz, połknęłam po prostu, codziennie wyglądam nowych notek. niedawno przeprowadziłam się do Warszawy i szczerze jej nienawidziłam, a dzięki Twoim wpisom zaczęłam ją nawet prawie lubić. a przynajmniej doceniać ten hmm surowy urok. jesteś super naprawdę, chciałabym kiedyś z Tobą wypić browara w bramie!
P.S. Nigdy nie czytałam w żadnej książce ani nigdzie lepszej imitacji żargonu tych wszystkich Zdzichów i Mietków.
Dość przygnębiajacy tekst. W sensie: smutny...
Prześlij komentarz