24 lip 2014

20 minut w slow motion w kierunku Legionowo

Autobus o numerze bocznym 705 wiezie nas do warszawskiego kurortu drugiej strefy biletowej.  Brakuje klimatyzacji; lufcik w dachu nie daje się otworzyć. Czuję, jak wgłębienie między nosem i ustami wypełnia się wilgocią. Łydki przyklejają mi się do siebie, więc rozstawiam nogi nieco szerzej niż wypada. Na kolanach mam płócienną torbę, festiwalowy gadżet, o który wycieram spocone dłonie. W środku mam wodę, ręcznik, kostium kąpielowy i kiepską książkę polskiego pisarza, który podobno zarabia miliony. Jadę nad jezioro. Gorąco. Wszystkim gorąco. Moja towarzyszka wachluje się egzemplarzem „Polityki” i wzdycha.

Panowie, którzy siedzą naprzeciwko nas, koszulki zdjęli już na pętli. Mają niezdrowo zaróżowione twarze i niewysportowane torsy. Ich jednodniowe wczasy sponsoruje Kampania Piwowarska. Każdy ma w ręku po puszeczce Warki.  To miłe, że nawet dorośli ludzie kontynuują kolonijną zasadę, że letnisko zaczyna się już pekaesie. Śpiewają nawet „Chałupy Welcome To” na cztery głosy i opowiadają sobie świńskie dowcipy o plażach nudystów.

Szampański nastrój mija, gdy autobus staje w korku.  Mężczyźni wzięli sobie tylko po dwa piwa, a tu jeszcze szmat drogi. Atmosfera robi się refleksyjna. Wreszcie jeden z nich, odznaczający się wyjątkowo smutnymi i zwisającymi sutkami, wyciera koszulką mokre czoło i mówi zupełnie grobowym głosem:

 – Wszystko teraz takie chujowe. Dziewczyny niechętne. Piwo rozgazowane. Autobusy niby technologiczne, a wleką się jak skurwysyn. I ta muzyka nowoczesna też do dupy. Teksty o dupie Maryny. Ja ją kocham, a ona cwel. Kiedyś to nawet takie Papa Dance miało teksty porządne i życiowe. Mądre tak po ludzku. Wszystko takie chujowe. – 


Koledzy kiwają głowami ze zrozumieniem i patrzą w głąb pustych butelek. Mężczyzna o smutnych sutkach z autobusu 705 nie zdaje sobie sprawy, że jest echem postmodernistycznej pieśni polskiego poety, który pierwszy przewidział, że nigdy nie będzie już takiego lata. 

Autobus rusza z trzeciego biegu i wiezie nas w kierunku brudnych plaż i budek z piwem. Gdy dojeżdżamy na miejsce, mężczyźni krzyczą za nami: "Dziewczyny!". Idziemy dalej. Tamto lato, gdy dziewczyny się odwracały, już dawno minęło. 


To ja na tle nagich ciał. Zdjęcia z wczasów coraz bardziej kojarzą mi się ze zdjęciami ludobójstw. Nagość, chaos i bierne lenistwo, któremu czasem tak blisko do śmierci.  


4 komentarze:

M. pisze...

Ludzie się zmienili, pęd życia wysysa ich do cna. Kiedyś było inaczej, nie było internetów i takiego destrukcyjnego biegu za materialną własnością, perfekcji życia, które nigdy perfekcyjne nie będzie... Wszystko było bardziej "nasze", ludzkie i swojskie. Pamiętam opowieści mojego ojca, jak w lato w naszej wiosce zbierała się młodzież i na "stawie" (naturalnie osuszony zbiornik wodny) rozpalali ognisko, grali na gitarze, byli razem. Teraz, w mojej wiosce wszyscy zamykają się w domach, albo wyjeżdżają najdalej stamtąd. Wszystko jest takie bardziej zamknięte, domy sąsiadów, które odwiedzałam często i z czasów dziecinnych kojarzą mi się z czymś ciepłym, pełnym radości, są teraz zamknięte, zimne. Ludzka mentalność się zmieniła, postarzała, być może?

Szkoda.

kurwix pisze...

@ Mona
Jestem prawdopodobnie najbardziej nostalgiczną dziewczyną w Warszawie. Non stop się zachwycam przeszłością i deprecjonuje teraźniejszość, by za rok wspominać ją z rozczuleniem i dlatego wiem, że to nie jest dobra droga.

Coś się zmienia w naszej rzeczywistości - to na pewno. Dobrze to widać w tramwajach i metrze, gdzie 90% młodych ludzi patrzy w telefony. To dość fascynujące. Science fiction sprzed 10 lat teraz jest całkiem realne, ale nie chcę mówić, że to złe, bo może po prostu jest inne? Co o pierwszych telewizorach mówili nasi pradziadkowie?

Ja też pamiętam czasy, gdy bawiłam się do pierwszej w nocy na placu zabaw, chociaż miałam 11 lat i sporo mleka pod nosem. Jednak chociaż korzystam z Internetu i smartfona,ciągle mam znajomych, z którymi może nie rozpalam ogniska, ale gram w pingponga i oglądam filmy.

Nic nie trwa wiecznie; jeśli stare domy są zamknięte i zimne (co znam z autopsji), może po prostu czas zapukać do nowych drzwi?

Ciepłe pozdro od Olunii nostalgiczna dziewuszyno!

Anonimowy pisze...

Jaką to książkę czytałaś? :)

kurwix pisze...

"Wyzej podniescie strop ciesle" albo "Miedzianke" Filipa Springera (ktory swoja droga moglby byc moim mezem)