Gdziekolwiek
się ruszę - to samo odczucie nieprzynależności, bezużyteczności gry. Udaję
zainteresowanie czymś, co mnie zupełnie nie obchodzi, kręcę się tu i tam, ale
nigdy nie jestem "w środku", w żadnym określonym miejscu. To, co mnie
przyciąga, znajduje się gdzieś indziej, czym zaś owo "gdzie indziej"
jest - nie wiem.
Emil Cioran, O niedogodności narodzin
Jakiś czas temu założyłam sobie, że kurwix będzie poważny.
Żadnych osobistych wynurzeń, bez nużących wiwisekcji. Żadnego pierdolenia "co tam u mnie". Miałam żyć, obserwować i
przekuwać to w chwytliwe zdania. Na poważnie! Reportersko! Mam 25 lat i mój bloguś nie będzie już "blogusiem", tylko poważnym projektem pobocznym! Artystyczną odskocznią od komercyjnych umów o dzieło! Nie będzie wstyd go zalinkować na fejsie!
Problem w tym, że miałam problemy już z
realizacją pierwszego punktu. Bo może i wgapiam się w miasto, nagrywam
ludzi w autobusach na dyktafon, bo może skrzętnie zbieram historie do
notatniczka z zamiarem recyklingu – ale co z tego, skoro wpadłam do czarnej
dziury monotonnej życiówki.
No cóż, to będzie szczery i chaotyczny post.
Ciężko pracuję i zajmuje mi to sporą część czasu. W
międzyczasie przykładam się do
studiowania, jeżdżę do Łodzi, staram się gotować zdrowe posiłki, chodzić do
kina przynajmniej raz w tygodniu, spotykać się ze znajomymi. Dziury w wolnym
czasie próbuję zapełnić aktywnością fizyczną, ogarnianiem mieszkania, czytaniem
książek, rozwijaniem różnych, niekoniecznie istotnych zainteresowań. A gdy
znajduję moment na bezczynność – nie jestem w stanie zrobić nic ambitniejszego,
niż obejrzeć odcinek serialu o zombie. Jakbym sama podświadomie czuła, w co
powoli sama ewoluuję. Do tego gdzieś całkiem w międzyczasie skończył się mój prawie
czteroletni związek, podsumowany przyjacielskim przybiciem piątki. Nuda -- i to przerażająca, bo powinnam być chociaż odrobinę smutna.
Znajomi mówią mi, że mnie podziwiają.
Rodzina jest ze mnie dumna.
A ja osuwam się w zwykłe, bezrefleksyjne życie, w którym
nawet duchowość próbuje się zamienić w rutynę. Wiem, że gdzieś na pewno przydarzają
się wielkie rzeczy! Wielkie porywy serca, nierozsądne emocje. Chciałabym
przeżyć coś, co odblokuje we mnie wrażliwość i sprawi, że zacznę podchodzić
trochę mniej krytycznie do swojego życia i rzeczy, które piszę. Bo gdy już zasiadam do pisania,
godzinami analizuję zdania, tylko po to, żeby do wniosku, że to jednak
sentymentalne gówno. Przejmuję się! Chciałabym nauczyć się pisać wyjątkowe
rzeczy, ale przede wszystkim -- c z u ć, choćby to była wściekłość albo ból! Chcę przeżywać. Może nawet być w centrum czyjegoś zainteresowania. Spójrzcie zresztą -- nawet pisanie o sobie wychodzi mi średnio, a przecież robię to od 13 lat. Cedzę zdania jakbym pisała list do "Chwili dla Ciebie". Ale prawda jest taka, że jestem gorzka, jakbym była w 70% kakao (co brzmi w sumie całkiem spoko jak się nad tym zastanowić) i chciwa. Chciałaby taka wszystko naraz, zamiast zastanowić się nad tym, co rzeczywiście warto wybrać. Ciężko być jednocześnie kontrolującą życie korpopanną i pojebuską, która idzie w noc ze świadomością, że może nie wrócić. Zresztą co ja pierdolę, szalona to ja może byłam w zeszłej dekadzie. Zastanawiam się, czy to kwestia mojego wieku (na Facebooku coraz częściej zapraszają mnie do znajomych bobasy -- po czym okazuje się, że to tak naprawdę moje koleżanki z podstawówki, tyle że przebrane w rolę społeczną "młoda matka"), czy może ja sama jakoś dziwnie skręciłam w stronę business nudy?
Czuję, że muszę pobyć sama ze sobą, siebie samą podsłuchać, siebie samą przemielić, zrobić sobie peeling z oczekiwań, tożsamościowe SPA. Wektor do środka, czaicie. Intra. Może gdy opiszę siebie samą, aż po krańce palców i naelektryzowane włosy świat zacznie mnie znów obchodzić.
7 komentarzy:
wektor do środka to coś co i mi potrzebne , osobiste wpisy są ważne można sie utożsamić choć troche i pokiwać głową przed komputerem gdy zrobi sie bardziej refleksyjnie . dla mnie trudne jest napisanie komentarza, przed chwila w tym tekscie znajdowało sie 5 razy słowo 'potrzebne' a kazdy wers jakbym z paulo coelho przepisala. pisz duzo prosze
mam to samo co Ty. Tylko w wersji męskiej. Próbowałem to rozkminić w stylu, jakim Ty chcesz zrobić. Nie udało mi się. Nadal jestem korpo szczurem, zapieprzam po 12h/dobę, nie mam już znajomych, swoje rozstanie po 3 letnim związku przeżyłem bez żadnych dramatów, nie czuję nic... i oglądam serial o zombi. Nie skończ jak ja. 3mam kciuki. I pisz więcej.
Właśnie, ja też powiem: "Pisz dużo, proszę".
No setny raz żebrać Ci, żebyś pisała nie będę. Podoba mi się to, że "część 1" znaczy, że będą kolejne! Czekam!
Serial o zombie jest zajebisty !! Widziałem już wszystkie sezony, następny odcinek 8 lutego !
facebook folder inne czytnij se
@Anonimowy, musiałeś mnie źle wystalkować, mam puste skrzynki na prywatnym profilu i fanpage'u. Generalnie preferuje kontakt mailowy (adres w profilu blogger). pozdrówki!
Prześlij komentarz