Pijemy i to co pijemy, mówi o nas sporo. Ja piwo z lodówki, ona wino w gustownym szkle. Siedzimy w kuchni, w której wszystko się bije- sklejkowe meble ze świecznikami z DUKI, nowa lodówka ze starą pralką, nowiutkie garnki z niszczejącą kuchenką.
Obracam w spoconych dłoniach puszkę, cały dzień płakałam i trochę pieką mnie oczy. Ona ma na stopach kapcie i domowe ciuchy, trochę się garbi i przeczesuje nerwowo włosy. Rozmawiamy o jej związku z K. K. to postać niejednoznaczna i nieco karykaturalna. Ostre rysy i liryczna grzywka. Skłonność do nadmiernej uprzejmości w sarmackim stylu zmieszana z nieuzasadnionym chłodem i skokami nastrojów.
Pytanie, które jej zadaje, jest proste:
Kiedy ostatnio K. powiedział ci coś miłego?
Ona truchleje, szura spojrzeniem po ścianach i wzdycha przynajmniej trzy razy.
No, czekam. Kiedy ostatnio?
Jakoś rok temu. Powiedział mi, że jestem gruba i że po psychotropach zachowuje się jak pojebana. Więc w sumie dzięki niemu odstawiłam te jebane pigułki. Na dobre mi wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz