23 paź 2012

cud [mju:]t orzeszki


Długo myślałam nad tym, czy wstawiać na bloga zdjęcia, jednak te moje małe ekshibicjonistyczne robaczki jak zwykle zwyciężyły (to przez nie pokazywałam dupę taksówkarzom i rozbierałam tam, gdzie nie do końca wypada). Bardzo się cieszę, że zrobiłam je mju. Jestem pewna, że istnieje sprzężenie zwrotne pomiędzy aparatem, a tym, co fotografujesz, tak samo jak konwencje predestynują styl zdjęć. Iphone wymaga ładnego jedzenia, kolorowego drinka, ładnych buź. Lustrzanka to znak, że ci zależy, ale nie wyjmiesz jej szybko w tramwaju. Cyfrową małpę najlepiej wziąć na imprezę albo wakacje (a to z reguły trochę poza moim zasięgiem). Zdjęcia z telefonu nie znaczą nic nawet na Pudelku. A ja nie chcę udawać, że mam jakiekolwiek artystyczne inklinacje, nie będę fotografem, to wiem na pewno. Ale gdy ostatnio najebani na imieninach mojej 86-letniej babci oglądaliśmy rodzinne zdjęcia, poczułam, że chcę dokumentować swoje życie, nawet jeśli to co się w nim wydarza, nie jest niczym szczególnym.



Kot z księgarni na Bagateli. Wszyscy mu robią zdjęcia, jakby był kotem Behemotem, a nie jakimś klasycznym sierściuszkiem, który ma kuwetę gdzieś między podręcznikami a beletrystyką.


M. i R. mają najbardziej schludne mieszkanie świata.


R. kocha leniwce, a M. kocha R., więc adoptowała mu jednego. Mają nawet certyfikat.




Gdy ci się nie udaje w życiu, weź drugiego kota. Ten rudy chujek z zaburzeniami dwubiegunowymi (przymilny lizus- parszywy skurwiel) zmienił nam życie o 180 stopni i przeprowadza nas eksternistycznie przez kurs bezwarunkowego wybaczania


polak francuz dwa bratanki



Śniadania o 13.00 na moko są spoko.


sio

tak to ja,

lubię dobrą szamkę


nasza dzielnia


i nasza chata


dżob





Kot Cyjanek


A Miles już w piątek!

3 komentarze:

ada pisze...

wię cej flesza! i krwi!

ej ej róbmy jakieś eksperymenty z mju. coś wymyślimy.

xx

Natalia pisze...

"moje życie w obiektywie fotograficznym"

kurwix pisze...

bravo fotostory