Długo myślałam nad tym, czy wstawiać na bloga zdjęcia, jednak te moje małe ekshibicjonistyczne robaczki jak zwykle zwyciężyły (to przez nie pokazywałam dupę taksówkarzom i rozbierałam tam, gdzie nie do końca wypada). Bardzo się cieszę, że zrobiłam je mju. Jestem pewna, że istnieje sprzężenie zwrotne pomiędzy aparatem, a tym, co fotografujesz, tak samo jak konwencje predestynują styl zdjęć. Iphone wymaga ładnego jedzenia, kolorowego drinka, ładnych buź. Lustrzanka to znak, że ci zależy, ale nie wyjmiesz jej szybko w tramwaju. Cyfrową małpę najlepiej wziąć na imprezę albo wakacje (a to z reguły trochę poza moim zasięgiem). Zdjęcia z telefonu nie znaczą nic nawet na Pudelku. A ja nie chcę udawać, że mam jakiekolwiek artystyczne inklinacje, nie będę fotografem, to wiem na pewno. Ale gdy ostatnio najebani na imieninach mojej 86-letniej babci oglądaliśmy rodzinne zdjęcia, poczułam, że chcę dokumentować swoje życie, nawet jeśli to co się w nim wydarza, nie jest niczym szczególnym.
Kot z księgarni na Bagateli. Wszyscy mu robią zdjęcia, jakby był kotem Behemotem, a nie jakimś klasycznym sierściuszkiem, który ma kuwetę gdzieś między podręcznikami a beletrystyką.
M. i R. mają najbardziej schludne mieszkanie świata.
R. kocha leniwce, a M. kocha R., więc adoptowała mu jednego. Mają nawet certyfikat.
Gdy ci się nie udaje w życiu, weź drugiego kota. Ten rudy chujek z zaburzeniami dwubiegunowymi (przymilny lizus- parszywy skurwiel) zmienił nam życie o 180 stopni i przeprowadza nas eksternistycznie przez kurs bezwarunkowego wybaczania
polak francuz dwa bratanki
Śniadania o 13.00 na moko są spoko.
sio
tak to ja,
lubię dobrą szamkę
nasza dzielnia
i nasza chata
dżob
Kot Cyjanek
A Miles już w piątek!
3 komentarze:
wię cej flesza! i krwi!
ej ej róbmy jakieś eksperymenty z mju. coś wymyślimy.
xx
"moje życie w obiektywie fotograficznym"
bravo fotostory
Prześlij komentarz