1 lis 2012

próbuję mieć życie towarzyskie i w ramach afirmacji opowiadam o tym na blogu wierząc, że może ktoś naprawdę uwierzy, że jestem imprezową dziewczyną

Po raz pierwszy w życiu darowałam sobie nieco mniej przygnębiający 1.11. Co prawda wczoraj się dowiedziałam, że w Warszawie to całkiem przyjemny festyn- obwarzanki, wata cukrowa i rozkładające się zwłoki bliskich kilka metrów pod ziemią, jednak na prowincji to wciąż bardzo poważne święto. Wszyscy się ubieramy w najładniejsze płaszcze i pastujemy buty, bo na cmentarzu można spotkać nawet najbardziej znienawidzonych członków rodziny. A wtedy warto wyglądać jak z reklamy Visy. Więc dla mnie Święto Zmarłych to spacerowanie w eleganckich butach po błocie, obmyślanie strategii rozłożenia kwiatów i moja Babcia, która zaciera ręce myśląc o swojej śmierci, a przecież chciałabym, żeby żyła do końca świata.

Pierwszy raz zostałam w Warszawie i przyznam, że było mi łatwiej. N. miała kolejne urodziny i jakoś nie bardzo umiem w to uwierzyć, bo wciąż pamiętam jak była gówniarą i uciekała ze mną z geografii.
Piliśmy w klubie wypełnionym strzygami z przeszłości i nawet trochę tańczyłam. Znów poczułam, jak moje serduszko wypełnia się po brzegi miłością do moich przyjaciół. To miłe, bo bo ostatnio na imprezach raczej wypełniam się rzygowinami.

A gdy wracałam pijaniutka do domu, słuchałam Lou Reeda i zwiedzałam Warszawę jak porządna turystka. Właziłam po drodze do domu we wszystkie bramy, włamywałam się do klatek schodowych pięknych kamienic, komplikowałam marszrutę i wchodziłam do najmniejszych i najciemniejszych uliczek. Dotykałam warszawskich murów, tak jak dotyka się kogoś, kogo się pożąda i mnożyłam miejsca, w których chciałabym zamieszkać.
Dwie godziny włóczyłam się samotnie w tę noc duchów, a obudziwszy się rano odkryłam, że przed pójściem spać kupiłam jeszcze masło.

Po co mi masło?



8 komentarzy:

Paulina pisze...

Tytuł posta absolutnie mnie urzekł :) Twierdzę, że teraz nikt nie będzie wątpić w fakt, że masz życie towarzyskie ;) Ps. Jesteś prześliczna!

Weronika pisze...

Ta piosenka chyba do końca świata będzie mi się kojarzyła z filmem "Adventureland" :)
A masło zakładam, że do jakiegoś ciasta może? albo na tosta? ...

Tańczący na Zgliszczach pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Tańczący na Zgliszczach pisze...

Trafiłem tu przypadkiem (chociaż może nie ma przypadków?)- dawno szukałem takiego bloga, o życiu i po prostu O CZYMŚ. Nie mogę oderwać się od czytania, został mi tylko 2010-08 rok jeszcze :) Wspaniale się to czyta, wspaniałe mam po tym przemyślenia, i wspaniałe jest to, że naprawdę masz coś do powiedzenia. Od dziś śledzę na bieżąco- i liczę, że nie zaprzestaniesz publikować! Pozdrawiam, M.

ohemaaa pisze...

ja też myślałam że jestem imprezową dziewczyną, dzisiejsze wyjście na imprezę przegrało z czytaniem Twojego blogasia. Zaczęłam, wsiąknęłam i teraz to już trochę z chuja bo kluby pozamykane i bez sensu na taki mróz wychodzić. U made my weekend. Elo

Anonimowy pisze...

Proszę, napisz coś. Czekam zawsze na Twoje nowe wpisy na blogu a tu mija już miesiąc...

Anonimowy pisze...

Stęskniłam się za Twoimi tekstami; czekam z niecierpliwością na nowe posty. Proszę, nie przestawaj pisać

Anonimowy pisze...

napisz cos napisz cos napisz cos napisz coooooooś proszeee ja tez!