8 sty 2014

dentysta i świadomość

Nawet nie spodziewałam się, że podczas wizyty u dentysty można rozmyślać o tylu rzeczach. W mojej jamie ustnej cudze dłonie i diamentowe wiertła, a ja myślę o złamanych sercach sprzed lat, zakurzonych kłótniach i kilku pierwszych bełtach. Mój stomatolog ma zadbaną opaloną buzię, białe zęby i tak jak ja lubi tatuaże (chociaż jego żona za to nie bardzo). Więc gdy bezboleśnie boruje mi czwórkę, nieprzyjemne screenshoty przelatują mi pod ochronnymi okularami. Na rozkminy nie ma znieczulenia. Bo co, jeśli próchnica i wspomnienia są tym samym? Jeśli ząb w sercu istnieje naprawdę i zjada go ta cała sentymentalna jazda? Czasem czuję, że przeszłość drąży mnie od środka jak bakteria. Te wszystkie wyrzuty sumienia i niezrealizowane scenariusze. Ludzie, którym zmieniłam życie tylko po to, żeby ich opuścić. To mnie pożera,  robi mi dziury i zajmuje bardziej niż jakieś tam poczerniałe szkliwo. 

Więc mam zamknięte oczy, śliniaczek i rurkę pod dziąsłem, która wsysa mój policzek, a życie mi się mnoży jak obraz w pijanych oczach; każda klatka pokazuje zgliszcza, jakie po sobie zostawiłam.

Dwie godziny na fotelu u stomatologa, a wiertło boli najmniej.

Proszę wypłukać, postukać zębami, myć je trzy razy dziennie. Asystentka się do mnie uśmiecha, doktor wyciera szkła okularów. Obydwoje nie mają zielonego pojęcia co tu się właśnie wydarzyło i nie zajmuje ich zupełnie fakt, że w czasie zabiegu byłam świadoma – myślałam, analizowałam, nawet w milczeniu komentowałam ich działania. Zrobili swoją robotę a teraz czas na kolejnego pacjenta. Pan doktor mówi, że jestem zmęczona od otwierania buzi, ale tak naprawdę to udręczyły mnie wyrzuty sumienia. 


No właśnie. Doskonale pamiętam, jak odkryłam fakt funkcjonowania świadomości podczas stosunków seksualnych. Wcześniej nawet nie zastanawiałam się, czy ludzie występujący w scenach erotycznych
m y ś l ą. Aktorzy uprawiający seks w filmach wydają się przejęci do cna, tak jakby pożądanie automatycznie wykreślało refleksję. Nie rozbiegają im się oczy, nie zawiesza im się wzrok na brudnym kloszu żyrandola. Nie myślą (o zgrozo!) o praniu ani o byłych, tylko dają się pożreć chwili. Łączą się w jedno et cetera. Myślenie zupełnie nie pasuje do romantycznej wizji miłości. Mózg powinien się automatycznie wyłączać po pierwszym pocałunku. A jednak tak nie jest, a zrozumienie tego było jednym z najbrzydszych odkryć, jakich dokonałam w życiu. Mózg się nie wyłącza. Nigdy. Tak jak mój nie wyłącza się, gdy jestem u dentysty, kosmetyczki, albo w kinie na nudnym filmie. I jeśli zagnieździ mi się w czaszce jakaś parszywa idea, to siedzi tam i nie można od niej odpocząć, bo dręczy nawet we śnie.

Strasznie mnie to wkurwia, bo właśnie tak chciałabym rozumieć katharsis - jako bezbrzeżnie przyjemny moment resetu, w trakcie którego nie zachodzi żaden proces myślowy. Po prostu czarny ekran, a po nim tadam! wszystko jest inne. Takie chwile, jak dziś - gdy w dziwacznych didaskaliach, z rurką w japie rozkminiałam błędy młodości, utwierdzają mnie w przekonaniu, że to stan niemożliwy do osiągnięcia. Oczywiście, próbowałam się buntować i świadomie wyłączać. Oddawanie się rozkoszom (nie tylko sensualnym!) wydawało mi się jedynym sposobem na zagłuszenie rozsądku. Czasami bywałam nawet blisko sukcesu (te momenty teraz nazywam szczęściem), ale zawsze pojawiał się przebłysk racjonalnej rozkminy. I teraz, na miesiąc przed moimi 25. urodzinami, mam w sumie jedno szczególne życzenie.

Nie myśleć, chociaż przez chwilę, jechać tramwajem i nic nie kojarzyć przez sekundę, może nawet mniej. To musi być coś.



4 komentarze:

L. pisze...

życzę tego i Tobie i sobie.
niemyślenia.

Karolina pisze...

już wiem, dlaczego tak odkładam wizytę u dentysty. Niech boli ten ząb, przynajmniej nie czuję jak boli coś innego

Palmy i kaktusy pisze...

Takie niby proste, nie? Pójść do dentysty. Pestka w porównaniu z analizowaniem przeszłości.

Anonimowy pisze...

spokojnie, podobno myślenie nie wyłącza się nawet kiedy jesteś zupełnie odcięta od bodźców zewnętrznych, a co dopiero podczas takiego nimi bombardowania jak seks czy borowanie. czytałam ostatnio o badaniach prowadzonych w komorach deprywacyjnych. mózg (co za chuj!), który nie otrzymuje bodźców zewnętrznych sam bierze swoje myśli za takie rzeczywiste zjawiska. stymulacja nie ma końca. grunt to dobrze ją wykorzystać!