20 lut 2013

nieskończenie wiele Dorot


            Oto Dorota.
Urodziła się w 1985 roku w Żyrardowie, a jej przyjście na świat stało się prawdziwą miejską sensacją.
Jej matka była higienistką w jednej ze szkół podstawowych. Ładna, włosy zawsze porządnie natapirowane i wylakierowane. Podobno pachniała otumaniającą mieszanką Lizolu i „Pani Walewskiej”, a paznokcie u stop zawsze miała pomalowane na czerwono, żeby się ładnie prezentowały w chodaczkach. Tak mówiły sąsiadki. Mówiły też, że miała jeden feler. Podobno nad wąską górna wargą (zawsze obrysowana mocno konturówką) miała tak karykaturalnie ciemny wąsik, że nadałaby się na muszkietera. Ale to, co dla sąsiadek było wadą, miało też swoich amatorów. Matka Doroty była królową potańcówek i co rusz jakiś dżentelmen zapraszał na kawę albo przychodził do gabinetu z bukiecikiem. Lubiła się bawić i żyć aż tchu zabraknie i zdrętwieje wszystko z zachwytu. Parę razy nawet, razem z koleżanką Anetą, pojechała na wielkie tańce do Warszawy, liznąć świata i jego wielkich obyczajów.  

Za którymś razem wróciła z Dorotą w brzuchu. Była panną, więc nie było łatwo. Brzuch rósł, a z nim plotki. Licytowano się na domysły: a któż to może być ojcem.  Więc gdy rodzi się Dorota, wszystkie położne wstrzymują oddech.

Dorota ma ciemny kolor skóry, mocne kręcone włosy i płaściutki nosek.

Potem jest zwyczajnie, normalne dorastanie w Polsce tamtych czasów, przerwane tylko czasem jakimś wierszykiem o Murzynku Bambo. No i raz cały miesiąc Dorota wyje w poduszkę, gdy Big Cyc wypuszcza piosenkę „Makumba”, a ona leci we wszystkich radiach. Poza tym: skakanie w gumę, kolorowe karteczki, Spice Girls (od kiedy w podstawówce w przedstawieniu zagra Mel B, chłopaki zaczynają wysyłać liściki i zapraszać na boisko), świadectwa od góry do dołu zapisane czwórkami. Nudy, żadnych specjalnych osiągnięć i żadnych przytłaczających porażek. Matka tylko ciężko pracuje. Zrobiła nawet studia i uczy teraz przyrody w szkole. Gdy Dorota ma 15 lat, funduje im kablówkę. Telewizor Elemis wyświetla nowe marzenie:

A gdyby tak zostać prezenterką Vivy Zwei, myśli Dorota. Jakby to było mieć za plecami modne teledyski i mówić po niemiecku do gwiazd? Telewizja! Być tam, dawać wywiady Bravo, nosić modne ciuchy, obnosić się bezkarnie z kolczykiem w pępku...

          Dwanaście lat później ściskam jej dłoń na korytarzu.

- Siemanko, jestem Dorota, masz mega fajne buty! -  mówi do mnie szczupła dziewczyna. Egzotyczna, ale nie jestem pewna, czy ładna. Wysportowane ramiona, rozbudowane barki, które trochę dominują nad resztką sylwetki. Zadbana buzia, ale niepokojąco dysproporcjonalna. Mówią, że próbowała być modelką, ale tyłek miała za duży albo coś w tym stylu. Może o te plecy poszło? Podobno grała też w reklamach, raz nawet w Simplusie krzyczała coś o darmowych minutach.  Dużo o niej wcześniej słyszałam- nawet, że jest jak z telenoweli. „Wygląd, sposób w jaki wystrzeliwuje z siebie tysiąc słów na minutę, te jej horrendalnie wysokie obcasy i mocny makijaż- nie musiała by nic grać, mówię ci”.

Ale nie mam czasu długo się zastanawiać nad pierwszym wrażeniem. Szybko dziękuję jej za komplement. Będziemy razem pracować.

Dorota opowiada mi dużo o sobie. O swoich studiach z „pi-er” w Łodzi- zaocznych, bo szkoda czasu kiedy możesz wszystko naraz. A ona chce wyciskać życie jak tą przysłowiową cytrynę. Raz powiedziała sobie: no dobra, okej, jadę do Londynu na cztery miesiące bo mnie Polska nudzi. I się wzięła spakowała! I to nie na żaden zmywak, tylko z marszu podbiła do BBC, żeby wzięli na staż! I wzięli. Albo jak miała reżyserować duży film za prawie bańkę, ale sponsor się wycofał. Była też w związku- poważnym- z pewnym znanym człowiekiem, co nawet kiedyś zdobył tytuł VIVA najpiękniejsi, ale im się nie układało, bo nie mógł znieść tego, że ona też się chce rozwijać i być wielka. A jej ostatni ją zostawił, bo miał kochankę w ciąży. I teraz się kłócą o samochód i elektryczny rowerek. Mówiła mi to wszystko, a ja otwierałam oczy ze zdumienia.

 Co za postać! Pochlebiało mi nawet, że tak się zwierza, skoro ledwo mnie zna, że lubi, chociaż nie noszę obcasów i nie znam nikogo znanego. Jak ona gadała! Umiała się porozumieć z każdym. Celebryci, menadżerowie, małomiasteczkowe bohaterki reportaży, księgowe, panowie z cateringu. Wszystkim bez odrobiny nieśmiałości słała egzotyczny uśmiech i mówiła „Siemanko, Dorota jestem!”.
Do tego pracowała za ośmiu. Siedziała po dziesięć godzin w biurze, wisiała cały czas na telefonie. Jak dostawała burę to płakała, że nigdzie pasuje: do fotomodelingu za brzydka, do roboty za ładna. Wszystkim było jej szkoda, więc brali na swoje barki trochę i jej roboty. A to kolega prezentację w PowerPoincie złożył, a to ktoś ofertę napisał na kolanie, bo ona za dwie godziny musi wysłać, a jest zarobiona po pachy. Wszyscy jej pomagali- przecież to taka szczera, kontaktowa dziewczyna.

Jakiś czas później usłyszałam,jak wita nową stażystkę. Mówi: 
„Siemanko jestem Dorota, ale masz super naszyjnik, gdzie kupiłaś? Bo wiesz, ja kiedyś byłam s z e f o w ą działu w BBC i to jest taki London look, wiesz?”. 
A przy obiedzie opowiada, że miała być prezenterką MTV, ale ją wygryźli.  Robię sobie kawę tuż obok, słucham i myślę. 

Kim ona jest? Kim jest ta dziewczyna o czekoladowej skórze i migdałowych oczach, co mówi wszystkim bez wyjątku „Siemanko”?

                      Bo Dorota- ta, którą znam- zaczyna się rozpadać.

Ktoś na fajce mówi, że Dorota to nie umie po angielsku słowa wydukać. A ktoś zupełnie inny, że słyszał odwrotną wersję do mojej- podobno były ją zostawił, bo była w ciąży. I że gwiazdor, owszem- przystawiał się do niej, ale ona jest dziewicą i szuka porządnego faceta, a nie kolesia z okładek. A szefowa ją dręczy, bo poszła do łóżka z kolesiem od finansów, a Dorota o tym wie.  
Podobno też 10 godzin dziennie to ona nie pracuje,  tylko gada na fejsie z chłopakiem w Barcelonie, ale ciii! To tajemnica. Oprócz tego utrzymuje się ze spadku po bogatym wujku (a pracuje tylko dla przyjemności), była instruktorką karate i zrobiła wywiad z Brucem Willisem, gdy promował polską wódkę. A on wziął jej numer i dręczył, by poszła na randkę. 

Coś pękło. Jeden odważny wreszcie jej wytknął- Dorota, czemu mówisz, że jesteś z Kuby, skoro w papierach masz Żyrardów?
A ona wzięła się rozpłakała- i zwolniła. Podobno tam, gdzie teraz pracuje, mówi, że była ofiarą mobbingu i miała dość atmosfery wiecznych oszczerstw. Było jej tak pełno wszędzie- i nagle zniknęła. Przestała odbierać telefony od biurowych przyjaciółek, poblokowała facebooka, zmieniła nawet fryzjera. 


Każdy znał inną Dorotę. Tylko siemanko było to samo. Dorot jest nieskończenie wiele. Dorot jest tyle, ile Dorota uzna za stosowne. 

8 komentarzy:

Aneta pisze...

A to Ci Dorotka!

kobieta pisze...

czytałam na jednym wdechu

kurwix pisze...

być może prawdziwa Dorota została tam w Żyrardowie

EXantisocial. pisze...

chciała być taka fajna ..

Tańczący na Zgliszczach pisze...

Jest coś niezwykłego w tym Twoim pisaniu. Coś takiego, że wchodzę tu codziennie i sprawdzam, czy nie ma już nowego posta...

Sonia pisze...

Wierz lub nie, ale znam dokładnie taką Dorotę! Może nie nazywa się Dorota, a kolor jej skóry jest naturalnie biały, ale wszystko poza tym się zgadza. Ciężko się żyje z taką osobą, zwłaszcza jeśli jest częścią rodziny! Ta sama historia przewijana po 100 razy i za każdym razem w innej wersji, z innymi zakończeniem i w innym kontekście...Szczerze wierzę, że Twoja Dorota to nie tylko wytwór Twojej wyobraźni. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele Dorot jest wokół nas!

ada pisze...

Oluniu, jaram się.

Anonimowy pisze...

Wciągające. Znam też taką jedną i też Dorotę. Fajnie się to czyta !!!